czwartek, 31 stycznia 2013

Kalendarium # 01/2013


Subiektywny przegląd zapowiedzi filmowych, czyli to wprawdzie ostatni dzień stycznia, ale prezentowane filmy są wciąż do obejrzenia na dużych ekranach, więc proszę o wybaczenie i przedstawiam, co następuje:



"Strażnicy marzeń" (Rise of the Gardians) to animacja twórców Shreka i Madagaskaru, co już powinno dać nam na nią pewien pogląd. Bohaterami filmu są postaci wyciągnięte prosto z baśni i legend. Co będzie ich zadaniem? Oczywiście walka ze złem, i to w jak najlepszym wydaniu.

Animacja była nominowana do takich nagród jak: Złote Globy, Annie, Złoty Laur, Eddie, Czarna Szpula i Satelita.




Głośna ekranizacja słynnej powieści Yanna Martela "Życie Pi" (Life of Pi) stała się dosyć szybko kinowym hitem. Wcale mnie to zresztą nie dziwi, bo po obejrzeniu samego zwiastuna, stwierdzam, że warto zobaczyć ten film na dużym ekranie chociażby ze względu na piękne zdjęcia. Historia chłopca, którego rodzina ginie w katastrofie morskiej, a on sam zmuszony zostaje do podróży niewielką łodzią wraz z tygrysem, brzmi bardzo ciekawie.

Jak pewnie wiecie "Życie Pi" nominowane jest do 11 Oscarów i wielu wielu innych nagród, których nawet nie ma sensu tu wymieniać.


Polski thriller? Aż strach się bać. Ujęłam go jednak w styczniowym zestawieniu, bo lubię dawać naszym rodzimym filmom szansę, jeżeli tylko odchodzą od konwencji głupawych komedii. "Sęp" zbiera zresztą całkiem pochlebne recenzje, więc może rzeczywiście warto go zobaczyć. To historia policjanta prowadzącego nowe, dosyć intrygujące dochodzenia w sprawie znikających przestępców.






Hasło, że to film wpisujący się w gatunek surrealizmu wystarczyło mi, żeby się nim zainteresować. "Holy Motors" to opowieść o milionerze pracującym dla dosyć specyficznej agencji. Do jego obowiązków należy wcielanie się w inne osoby i życie ich życiem. Brzmi dosyć mrocznie i może być ciekawie. 

Film zdobył nagrodę na festiwalu w Cannes, Camerimage i Stowarzyszenia Krytyków Filmowych Los Angeles, oraz liczne nominacje do Cezarów.




Nie jestem jakoś szczególnie przekonana do tej komedii, ale ma dosyć dobre oceny i jest w zasadzie jedyną reprezentantką gatunku na tej liście, więc czemu nie? Główna bohaterka filmu o lekko przekombinowym tytule "Wyszłam za mąż, zaraz wracam" (Un Plan Parfait) podlega nietypowej klątwie. Zanim wyjdzie za mąż za ukochanego, zmuszona jest wziąć ślub i natychmiastowy rozwód z kimś zupełnie przypadkowym. Co z tego będzie? Nie wiem, nie wiem też, czy kiedykolwiek się dowiem.




Nowy film Tarantino "Django" (Django Unchained) był na mojej liście filmów obowiązkowych i, co za tym idzie, mam go już za sobą. Nie będę się więc zbytnio na jego temat rozpisywać i odeślę Was do recenzji, która powinna pojawić się w najbliższą sobotę.

Film nominowany jest w 5 kategoriach do Oscara, wygrał dwa z trzech Złotych Globów, zdobył również wiele innych nominacji i wyróżnień, m.in. na festiwalu BAFTA.



Następna animacja, podobno zresztą kolejna warta obejrzenia. "Ralph Demolka" (Wreck-It-Ralph) to czarny bajkowy charakter, który wyrusza w podróż przez różne gry komputerowe, aby stać się dobrym. Moim zdaniem brzmi to nawet całkiem nieźle.

"Ralph" nominowany jest do Oscara w kategorii najlepsza pełnometrażowa animacja. Zdobył także nominacje do takich nagród jak Złote Globy, Annie, Złoty Laur, Eddie, Satelita, Czarna Szpula i Złota Szpula. No... trochę tego jest.



Według Filmwebu "Sesje" (The Sessions) opowiadają historię "dotkniętego paraliżem mężczyzny, który postanawia poznać smak seksu. W tym celu opłaca terapeutkę, której specjalnością jest leczenie zahamowań seksualnych". Podoba mi się ten pomysł. Podoba mi się również obsada, bo, gdy w filmie gra Helen Hunt, ciężko wyobrazić mi sobie, żeby był on słaby.

"Sesje" mają na koncie jedną nominację do Oscara (właśnie dla Helen), poza tym również do Złotego Globu, BAFTY i wielu innych.



"Nędznicy" (Les Miserables) to, jak pewnie wszyscy doskonale wiecie, adaptacja słynnej powieści Victora Hugo, przeniesiona na duży ekran, tym razem w formie musicalu. Słyszałam już o niej wiele pochlebnych opinii i nie mogę się wręcz doczekać, kiedy zobaczę ją na własne oczy.

Film jest nominowany jest do 8 Oscarów. Ma poza tym na swoim koncie wiele innych nominacji i wygranych na przeróżnych prestiżowych festiwalach filmowych.




Być może nie oscarowo, ale podobno równie dobrze, czyli "Broken" Rufusa Norrisa. Historia 11-letniej dziewczynki chorej na cukrzycę i jej nadopiekuńczego ojca, borykających się z problemami życia codziennego i nie tylko, to mój styczniowy "must-watch".

Film otrzymał brytyjską nagrodę BIFA, nominowany jest także do nagród na festiwalu Camerimage, Transatlantyk i Europejskiej Akademii Filmowej.







Już wkrótce zapraszam na mój ambitny, choć może nie do końca wykonalny, PROJEKT OSCARY 2013




środa, 23 stycznia 2013

TOP 10: KSIĄŻKI NA ZIMOWE WIECZORY

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu. Więcej szczegółów na temat rankingów TOP 10 znajdziecie na blogu Kreatywa.

Zimowe wieczory jak najbardziej nastały. Zresztą wcale nas nie oszczędzają, bo ciemno robi się już przed godziną 16. Tak czy inaczej, nie ma co narzekać, grunt to wziąć do ręki dobrą książkę i rozkoszować się jej klimatem w połączeniu ze słodkim gorącym kakaem lub pyszną aromatyczną herbatą. A oto moje Top 10 książek ocieplających mroźne dni:


1. 44 SCOTTLAND STREET - ALEXANDER MCCALL SMITH

 Nie mogę polecić całego cyklu, bo czytałam jak na razie tylko pierwszą część, na tyle jednak przypadła mi do gustu, że mogę śmiało założyć, że i z kolejnymi będzie mi po drodze. 



2. STOKROTKI W ŚNIEGU - R.P. EVANS

Być może nie jest to książka z najwyższej półki, a jedynie przyjemne czytadło, którego fabuła ma miejsce w okresie świąt, ale chyba mimo wszystko dobrze jest sobie umilić nią któryś z zimowych wieczorów. Moją opinię na jej temat znajdziecie tutaj.



3. OPOWIEŚCI Z NARNII - C.S. LEWIS

Wkraczamy w magiczne klimaty, czyli moje ulubione w tym mroźnym okresie. Pewnie większość ma już te historie za sobą, ale dla tych, których Narnia ominęła mam bardzo ważny komunikat: Nadrabiać, ale to już! Moją ulubioną częścią jest "Podróż wędrowca do świtu", ale i reszta daje mnóstwo radości.



4. ZŁODZIEJKA KSIĄŻEK - MARKUS ZUSAK

Od kiedy ją przeczytałam jest jedną z moich ulubionych książek. Czyż historia opowiadana przez samą Śmierć może nie przypaść do gustu? Zusak jest zresztą mistrzem tworzenia wspaniałego klimatu powieści, stąd też mój kolejny wybór, czyli zimowa pozycja nr 5.



5. POSŁANIEC - MARKUS ZUSAK

Ciut bardziej podobała mi się jednak "Złodziejka książek", ale i tej książce niczego nie brakuje i jakaś taka ciekawa wydaje mi się szczególnie tą zimową porą.



6. FILARY ZIEMI - KEN FOLLET

Jak dla mnie to dobry okres na wszelkiego rodzaju sagi, takie długaśne, wielowątkowe i wciągające. Moją opinię na temat "Filarów" znajdziecie tutaj.



7. MIASTO ŚNIĄCYCH KSIĄŻEK - WALTER MOERS

Jak kilka z Was zauważyło pod recenzją "Krabata", Moers również należy do świetnych niemieckich pisarzy z gatunku baśniowego fantasy. Trudno i mnie się z tym nie zgodzić. Czytałam tę książkę (w okresie zimowym naturalnie) w zeszłym roku i przeniosła mnie w niesamowity wręcz świat dla mola książkowego, w świat, w którym źródłem, przyczyną i celem jest książka. I jeszcze ta okładka...



8. OPOWIEŚCI O NIEWIDZIALNYM - E.E. SCHMITT

Jest to pięknie wydany zbiór trzech opowieści autora: Oskar i pani Róża, Pan Ibrahim i kwiaty Koranu oraz Dziecko Noego. Nadaje się nie tylko do przeczytania, ale i wręczenia jako prezent.



9. NIEKOŃCZĄCA SIĘ HISTORIA - MICHAEL ENDE

Pisałam już o tej pozycji przy okazji książek, które miały wpływ na moje życie. Jako dziecko uwielbiałam film na jej podstawie, jako osoba już nieco bardziej dorosła sięgnęłam po książkę, która mnie zauroczyła.



10. ULICA MARZYCIELI - ROBERT MCLIAM WILSON

Trochę z innej beczki i coś bardziej podchodzącego pod "44 Scottland Street". Książka ta opowiada losy przyjaciół zamieszkujących Belfast, tym razem zawitamy więc do Irlandii Północnej. Czytałam ją już dosyć dawno temu, ale bardzo ciepło ją wspominam.




niedziela, 20 stycznia 2013

Tyrmand i jego muza






Tytuł: Tyrmandowie. Romans amerykański
Autor: Agata Tuszyńska
Wyd.: mg
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 269  








miłość, filoz., religiozn. uczucie skierowane do osoby lub przedmiotu, wyrażające się w pragnieniu dla nich dobra, szczęścia i zachowania ich istnienia*
 
Rzec by się chciało, że ta dwójka poznała się przypadkiem, ale pierwszymi, ciekawymi siebie nawzajem spojrzeniami obdarzyli się na umówionym wcześniej spotkaniu. Ona miała za dużo makijażu, starł jej go chusteczką. On okazał się zbyt niski, nuta rozczarowania przebiegła przez jej myśli. 

List rozpoczynający ich znajomość wysłała jeszcze go nie znając. Była 23-letnią studentką iberystyki, a on imponował jej swoim stylem i poglądami polityczno-kulturalno-obyczajowymi spisywanymi na kartach prestiżowego New York Times'a. Nie sądziła nawet, że jej odpisze, lecz kilka tygodni później otrzymała wiadomość z odpowiedzią, w której słynny Tyrmand zachęcał ją do kontaktu telefonicznego. Tak właśnie umówili się na owo spotkanie, które naznaczyć miało ich dalsze losy. Od tej chwili przestali być Mary Ellen i Leopoldem. Stali się koherentną całością.

Przyznaję, że nie czytałam jeszcze żadnej książki tego znamienitego polskiego pisarza. O jego świetności dowiedziałam się dopiero wkraczając w blogowy świat, a więc dziełami, poprzez które zaczynam go poznawać są właśnie jego listy do trzeciej żony, z którą żył już do końca swych dni. A życie to, jak na historię pisaną przez rzeczywistość przystało, bywało różne. Nie zawsze byli obok siebie i na każde swoje skinienie, żyli często w rozjazdach. Oboje uwielbiali jednak pisać i przelewać swoje myśli na papier, wzajemna korespondencja była więc dla nich rzeczą zupełnie naturalną. Większość z ich listów zachowała się zresztą do dziś, i my, czytelnicy, mamy możliwość otworzenia tej szuflady pełnej kopert i wyciągnięcia ukrytych w nich papierowych skarbów, z rumieńcami na policzkach i szeroko otwartymi oczami, przepełnionymi dziecięcą ciekawością.

Zawsze interesowały mnie takie autentyczne historie miłosne. Bez zbędnego lukru, bez happy-endu, z szarością i problemami codziennego życia, do bólu szczere i porywające w swej prostocie, tworzące jednocześnie wokół siebie swoiście magiczną otoczkę, którą charakteryzują się głębokie i pełne oddania zażyłości. Chętnie przeczytałabym więcej tych listów, więcej komentarzy samej Mary Ellen, obejrzałabym więcej zdjęć, bo wszystko to zostawiło we mnie pewien niedosyt. Jest to jednak moim zdaniem niedosyt czytelniczo pozytywny, bo autorka zachowała spore pole do popisu dla wyobraźni swego odbiorcy, a i pani Tyrmand ukryła część swego życia za kurtyną, którą odsłania tylko do pewnego momentu. Obie ukazały nam w zamierzeniu to, co może nas zaciekawić, ale nie obarczyły nas zbyt szeroką wiedzą na temat życia tej pary, nie wpuściły do jej małżeńskiej alkowy, która kryła w sobie złoża przeróżnych sekretów. Uchyliły drzwi i pozwoliły patrzeć nam przez szparę na kilka wybranych wycinków z tego pięknego romansu - amerykańskiego romansu ze snów. Ja zajrzałam tam z nieukrywaną przyjemnością.

5/6

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!

* źródło: słownik PWN  
 

niedziela, 6 stycznia 2013

Cykl fotograficzny # 10 - zima zima zima, pada pada śnieg

Czy u Was za oknem też na powrót zrobiło się biało i na wskroś zimowo? Wprawdzie nie miałam jeszcze okazji, ani nawet czasu, ruszyć z aparatem w plener, ale zima na Śląsku co roku wygląda raczej podobnie, przed Wami więc zeszłoroczne mrozy. Korzystając z okazji, że wreszcie udało mi się tu zajrzeć, chociaż miałam małe plany a propos rocznego podsumowania, z których niestety nic nie wyszło, życzę Wam wszystkim SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...