wtorek, 4 września 2012

O dwóch pomarańczach

źródło

Cenzura toczyła niezliczone boje z tą książką. Powieść, w której banda wyrostków bezkarnie morduje i gwałci, mając niemal aprobatę władz i policji wywołała w latach wydania niemały szum. Był to rok 1962. "Mechaniczna pomarańcza" wchodziła do księgarń i stawała się swoistym symbolem młodzieżowego buntu, a wkrótce potem, po wielkim sukcesie jej ekranizacji w reżyserii Stanleya Kubricka, okrzyknięto ją kultową. W Polsce doczekała się dwóch przekładów zwanych wersjami R i A. Oba są autorstwa Roberta Stillera - świetnego polskiego tłumacza i językoznawcy. Zacznijmy jednak może od tego o czym dokładnie ta pozycja traktuje.

Rzecz dzieje się w niedalekiej przyszłości. Alex to 15-letni młodociany bandyta, który na koniec każdego dnia, wraz ze swymi kolegami Dimem, Georgiem i Petem wybywa na nocne eskapady. Każdą z nich rozpoczynają oni w knajpce Korova Milkbar, w której popijają narkotyzowane mleko i planują, kogo by tu obrobić, a noce te niejednokrotnie kończą się krwawo. Chłopcy nie mają skrupułów przed mordowaniem, gwałceniem, grabieniem. Są wyzuci z wszelkich uczuć i daleko im do empatii. Alex, nasz główny bohater, wyróżnia się jednak na tle swych kolegów inteligencją i błyskotliwością. Jest również wiernym fanem muzyki mistrza Beethovena, którego traktuje niemal jak swojego Boga. Pełna przemocy idylla będzie się musiała jednak kiedyś skończyć. Ale jak, za czyją sprawą i czy obrane działania dadzą wymierne skutki - tego Wam już nie zdradzę.

Krótki opis już mamy. Nie każdy jednak zaznajomiony jest z tym, czym dokładnie różnią się dwa polskie przekłady tej książki i o tym właśnie chciałabym Wam dzisiaj napisać. 

Powieść Burgessa jest niezwykłym literackim eksperymentem. Na jej potrzeby autor wymyślił ogrom nowych zwrotów i stworzył tym samym oryginalny i wyjątkowy język - swego rodzaju młodzieżowy slang, który określił słowem Nadsat. Burgess wykorzystał swą wiedzę z zakresu lingwistyki, aby nadać mu pożądaną formę i aby wyniki słowotwórczych zabiegów były celne i ciekawe. "Mechaniczna pomarańcza" stanowi więc źródło niezliczonych neologizmów z bogatymi rosyjskimi naleciałościami, z którymi zmierzyć musiał się tłumacz. I nie było to wcale łatwe, bo, żeby zrozumieć niektóre z nich, trzeba je było bardzo dokładnie przeanalizować.

Podjąwszy wyzwanie wiernego przełożenia dzieła Anthony'ego Burgessa, Robert Stiller stworzyć musiał własną wersję książkowego slangu od podstaw. Wybrał dwie opcje.






Tytuł: Mechaniczna pomarańcza
Autor: Anthony Burgess
Wyd.: Etiuda
Rok wydania: 1999
Ilość stron: 255








Pierwszą opcją, i w początkowym zamyśle jedyną, była "Mechaniczna pomarańcza" wydana w 1999 roku. Tłumacz wiedział, że czeka go trudne zadanie. Oryginał wypełniony był około trzystoma neologizmami rosyjskiego pochodzenia, które wtapiały się w język angielski, obficie wypełniając każdą ze stron. Na potrzeby wiernego oddania klimatu powieści Stiller stworzył własny zbiór nowych słów, a że był to eksperyment na dużą skalę, lecz jednak inną niż samo powstawanie powieści, neologizmów w tym tłumaczeniu pojawiło się około tysiąca. Każdy z nich był wariacją na temat języka rosyjskiego, a przykładami mogą być m.in. charoszy - dobry, domoj - dom, budko - kumpel.







Tytuł: Nakręcana pomarańcza
Autor: Anthony Burgess
Wyd.: Etiuda
Rok wydania: 2001
Ilość stron: 219








"Nakręcana pomarańcza", czyli wersja A powstała dwa lata później. Nie jest ona żadną kontynuacją, drugą częścią, alternatywną historią - nic z tych rzeczy. Robert Stiller nadał jej inny tytuł, aby odróżnić ją od wersji R. Czemu więc w ogóle powstał następny przekład? Kiedy tłumacz zauważył, że polski język obrał inny tor i nie zmierza już w stronę rusyfikacji, lecz przejmuje coraz to więcej wyrazów z języka angielskiego, postanowił dostosować do tej tendencji dzieło Burgessa. I tak "Nakręcana pomarańcza" to nic innego jak "zangielszczona" wersja tej samej powieści. Przykłady to: fajn - dobry, haus - dom, frendzio - kumpel.


KTÓRĄ WERSJĘ WYBRAĆ?

Naprawdę nie jestem Wam w stanie udzielić tej odpowiedzi, mogę jedynie doradzić. Jeżeli mieliście w swoim życiu kontakt z językiem rosyjskim, wybierzcie wersję R. Jeżeli bliższy jest Wam angielski, polecam wersję A. Wybór pod tym kątem znacznie ułatwi Wam czytanie, a że są to przekłady tego samego tłumacza, powieść w żadnej wersji nic nie traci. Może jedynie fakt, że oryginał zawiera jednak naleciałości rosyjskie skłania nieco w stronę tej zrusyfikowanej wersji, ale niech to będzie Wasza osobista decyzja. Ja czytałam obie :)

6/6

25 komentarzy:

  1. Czytałam wersję R. Książka zrobiła na mnie wielkie wrażenie, ale trudno się ją czytało. Nie znam jezyka rosyjskiego i myślę, że wersja A byłaby bardziej strawna, ale mądry człowiek po szkodzie :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, przez liczne neologizmy książkę z początku czyta się dosyć opornie i do najłatwiejszych nie należy, ale mimo wszystko warto :)

      Usuń
  2. To jedna z tych sytuacji w których naprawdę chylę czoło przed tłumaczami. Mogę sobie tylko wyobrazić jak czasochłonna była praca nad każdą z tych wersji... Sama chyba zaryzykowałabym wersję R choć nie wiem, czy wiadomości z podstawówki byłyby wystarczające by przeczytać i ... zrozumieć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumacz w tym przypadku musiał być jednocześnie dobrym językoznawcą, żeby to udźwignąć. Jeżeli miałaś jakąkolwiek styczność z rosyjskim, to myślę, że dasz radę :)

      Usuń
  3. Wybrałabym wersję z 2001 roku. Chyba bardziej angielski do mnie przemawia niż rosyjski, którego nigdy się nie uczyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wersja A jest rzeczywiście w tym przypadku lepsza :)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawe i zupełnie wcześniej nieznane mi wydawnictwo. Zdecydowanie sięgnąłbym po wersję anglojęzyczną, bo z rosyjskim nigdy nie miałem styczności ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego chciałam Wam przybliżyć tę książkę. Niektórzy wiedzą, że istnieje taki film, niewiele osób zdaje sobie sprawę, że powstał na podstawie książki :)

      Usuń
  5. Byłam w teatrze na "Mechanicznej pomarańczy", niestety byłam zbyt młoda, by właściwie odebrać tę sztukę. Chętnie sięgnę po powieść, choć nie wiem jeszcze, w której wersji :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ci zazdroszczę! Niestety nie spotkałam się z żadną sztuką na jej podstawie, a wielka szkoda :)

      Usuń
  6. Świetna! Muszę przeczytać, a nawet pokusiłabym się o dwie wersje, żeby przypomnieć sobie ruski, a angielski, po prostu wolę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam wersję R, nieświadoma istnienia drugiej, i choć wątpię, by wersja angielska okazała się dla mnie dużo łatwiejsza w odbiorze, to na pewno ze względu na język byłaby bardziej wskazana:)

    Samą książkę... cóż, uważam, że każdy bibliofil powinien znać. To taka lektura, która nie każdemu przypadnie do gustu, ale na pewno każdy zapamięta ją na lata. Mną nieźle wstrząsnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam. To jedna z kultowych pozycji, które wypadałoby znać, ale nie spodoba się każdemu.

      Usuń
  8. Czytając komentarze, już wiem, że muszę przeczytać tę książkę. Dziwne, że nigdy nie słyszałam o autorze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku raczej tytuł książki czy filmu prześciga samo nazwisko autora :)

      Usuń
  9. Przyznam się że nie czytałam tej książki, jak spotkam z ciekawości po nią sięgnę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam tę książkę na liście priorytetowej. Zamierzam przeczytać wersję A:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo się cieszę i z niecierpliwością czekam na recenzję :)

      Usuń
  11. Znacznie bliżej mi do wersji A, więc jeśli już skuszę się na tę książkę to wybiorę "zangielszczenia". Cieszę się, że opisałaś o co chodzi z tymi wersjami, bo przyznam, że obiło mi się to o uszy, ale nie znałam kontekstu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno temu, kiedy dopiero dowiedziałam się o istnieniu tej książki, też nie wiedziałam o co dokładnie chodzi z tymi dwoma wersjami. Myślałam, że "Nakręcana" jest przekładem innego tłumacza, ale okazało się, że jest zupełnie inaczej :)

      Usuń
  12. That's awesome information Andy, happy to hear you have managed to make use of e cigs instead of cancer sticks. I'ѵе no illusiοns that electгοnic сigarettes are
    a health product yet compаred to the гiskѕ posed by cigaгettes and tobacco pгoduсts
    they haѵe to be considегeԁ a bеtter
    сhoice.

    Feеl freе to ѵisit my blog poѕt :: green smoke disposable review

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...