środa, 28 sierpnia 2013

Uroczyste pożegnanie wakacji






Tytuł: Rzymskie wakacje
Reż.: William Wyler 
Produkcja: USA
Premiera: 27 sierpnia 1953
Gatunek: komedia romantyczna
Czas trwania: 1 godz. 5 min.







Komedia romantyczna to dziś gatunek uwielbiany, hołubiony przez amerykańskie kino i jego odbiorców, wybierających się chętnie na kolejne produkcje z miłością i gwarantowanym happy endem w tle. Większość z nich tworzona jest niestety na jedno kopyto. Jeden film przypomina kolejny i czasami już po pierwszej scenie wiemy, jak skończy się całość. Że przyjemne i lekkie to kino - ja wcale nie wątpię. Że odmóżdża i nastraja pozytywnie - zapewne. Czy jednak niesie ze sobą jakieś przesłanie, czy jest to obraz, do którego chciałoby się wrócić, dzieło, które daje do myślenia i które postrzega się przez pryzmat dobrego kina? Rzadko. Nie wspomnę już nawet o naszych rodzimych komediach (vide Ciacho), które wręcz uwłaczają polskim gustom.

Miewam czasami ochotę na stare, czarno-białe kino z gwiazdami, którymi zachwycali się nasi dziadkowie, ze strojami i scenami, które wzbudzają nostalgię za tym, co minione, a nieznane. To właśnie ona w połączeniu z finałem wakacji przegnała mnie całe sześćdziesiąt lat wstecz i usadowiła przed tym uroczym filmem i równie uroczą kreacją Audrey. Zapraszam więc na przejażdżkę skuterem po ruchliwych ulicach Rzymu, na spacer jego zakamarkami, odpoczynek na Hiszpańskich Schodach i widok Fontanny di Trevi, majaczącej gdzieś w oddali. Lata 50-te w Wiecznym Mieście zdają się posiadać więcej gracji niż teraźniejszość, widziana chociażby oczyma Woody'ego Allena (klik). Choć może to wszystko zasługa pani Hepburn, kto wie. Takich komedii romantycznych już dziś w każdym razie nie uświadczymy.


Księżniczka Anna udaje się w delegację do różnych krajów Europy. Kiedy dociera do Rzymu coś w niej pęka i obarczona mnóstwem obowiązków monarchini, pragnie wytchnienia na gwarnych i wesołych włoskich ulicach. Wpada w histerię, którą tłumi zastrzyk z lekiem uspokajającym zaaplikowany przez dworskiego lekarza. Zanim jednak księżniczka odda się objęciom Morfeusza, ucieka z pałacu, by jako zwykła dziewczyna włóczyć się po ciekawych zakątkach miasta. Kiedy zasypia na ławce, na pomoc, choć trochę do tego przymuszony, przychodzi jej pewien mężczyzna, dziennikarz. Wkrótce odkrywa kim jest majacząca kobieta i pragnie przeprowadzić z nią wywiad, nie ujawniając swoich prawdziwych intencji i faktu, że zna jej tożsamość.


Cudna Audrey, która zresztą zgarnęła za tę rolę Oscara, jest prawdziwą ozdobą tego filmu. Nie wiem, czy inna aktorka potrafiłaby zagrać tak wyrazistą i zarazem pełną uroku postać. Gregory Peck stanowi tu jedynie jej całkiem ciekawe tło, ale w klimat Rzymu również wpasował się świetnie. Piękne zdjęcia miasta, których tu zdecydowanie nie brakuje, sprawiają, że wplątani zostajemy w iście wakacyjną i magiczną historię.

Jest wesoło, jest romantycznie, jest śmiesznie, bywa poważnie, a wzruszające zakończenie, którego nie mamy prawa się spodziewać dodaje temu filmowi smaku i wyrafinowania. Nie każda bajka musi kończyć się hasłem "żyli długo i szczęśliwie" i bardzo podoba mi się fakt, że William Wyler z tej opcji skorzystał.

I jak? Macie ochotę na podróż do Wiecznego Miasta? Zdecydowanie zachęcam.

5/6

20 komentarzy:

  1. Oj tak, mam ochotę! I to jaką!

    OdpowiedzUsuń
  2. I pomyśleć, że jeszcze nigdy nie oglądałam tego filmu! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma to jak Rzym:) Najpiękniejsze miasto, jakie widziałam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Audrey <3
    Ale nabrałam ochoty na ten film.. tym bardziej, że go jeszcze nie widziałam, a ubóstwiam dawne kino :d

    OdpowiedzUsuń
  5. Po Twojej recenzji, mam jakieś wyjście ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się, że to świetny film. Też lubię czasami urządzić sobie taki seans klasyki, przenieść się kilkadziesiąt lat w przeszłość. Narobiłaś mi ochoty na powtórne obejrzenie "Rzymskich wakacji" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czy zabrałam ze sobą na nowe mieszkanie DVD z tym filmem, ale przez Ciebie nabrałam ogromnej ochoty na obejrzenie go raz jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, zdecydowanie nabrałam ochoty na małą wycieczkę po Rzymie :) a nawet na cały maraton z Audrey

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, zdecydowanie nabrałam ochoty na małą wycieczkę po Rzymie :) a nawet na cały maraton z Audrey

    OdpowiedzUsuń
  10. Och, jak ja nie przepadam za komediami romantycznymi... Także Audrey sprawiła na mnie wrażenie aktorki jednej roli, dlatego nie zaliczam się do grona jej fanów. (Czekam na obrzucenie zgniłymi pomidorami! ;) Obejrzałam cztery filmy z jej udziałem i te słodkie oczęta nie działają na mnie. W ogóle nie sprawdziła się w "Niewiniątkach", filmie, który jest naprawdę dobry i wart uwagi.) Cóż, ale w jednym z Tobą się zgodzę: czarno-białe filmy mają swój urok i z miął chęcią je oglądam :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Od dawna mam ochotę na takie "stare kino" i chyba skorzystam z Twojej recenzji i poszukam tego filmu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja mam wielką ochotę na taką podróż.

    OdpowiedzUsuń
  13. zrobiłaś mi wielką ochotę na ten film, jeszcze go nie widziałam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wakacji mam przed sobą jeszcze miesiąc, ale film na pewno zobaczę :) Nie wypada się przyznawać, że nie znam :)

    ps. Dodaję bloga do listy obserwowanych na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie lubie Audrey, kjest w niej coś co mnie irytuje i pewnie dlatego jeszcze nie oglądałam tego filmu, choć słyszała mnóstwo zachwytów najego temat:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Audrey jest super :) Na razie niestety widziałam tylko jeden film z nią, pewnie domyślasz się jaki, bo ten najbardziej znany :) Ale muszę nadrobić pozostałe...

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiedziałam jeszcze żadnego filmu z tą aktorką, ponieważ zawsze było nam jakoś nie drodze ;) Jednak po przeczytaniu twojej recenzji doszłam do wniosku, że "Rzymskie wakacje" mogłyby być dobry początkiem i kiedy w weekend znajdę chwilkę czasu to postaram się to obejrzeć ^^
    Zwłaszcza, że zgadzam się z tobą w zupełności - każda kolejna komedia romantyczna, która wchodzi do kin jest coraz gorsza...

    OdpowiedzUsuń
  18. O mateńko <3 Nawet nie wiesz, jaką mam straszną ochotę, żeby tą książkę przeczytać :) O filmie już nawet nie wspominam, bo kocham Audrey <3
    Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. nie czytałam ale znam :D niestety nawet filmu nie widziałam, wstyd, po prostu wstyd. musze nadrobić szybko

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...