Subiektywny przegląd zapowiedzi filmowych, czyli czym stłumić świąteczną gorączkę:
7 grudnia
Nie będę udawać, że jeszcze tego filmu nie widziałam, bo byłam na nim wczoraj w kinie. I pomijając fakt, że okropne okulary do obrazów 3D (za które notabene trzeba teraz dodatkowo płacić) niemiłosiernie wbijały mi się w nos, "Frankenweenie" uznaję za świetny powrót Burtona do korzeni. Nie oglądałam wersji z dubbingiem, wybrałam tę z napisami, nie wiem więc jak wypadł ten pierwszy. Nie miałam jednak niestety wyboru, jeżeli chodzi o wersję 3D, bo pewnie poszłabym na seans bez tego efektu, niemniej w niektórych momentach rzeczywiście się sprawdził. Na razie nie będę się już na temat tego dzieła rozpisywać, mam nadzieję, że pomimo mojego boleśnie skróconego wolnego czasu, uda mi się sklecić osobną o nim notkę. Tak czy inaczej, podsumowując mój mini wywód jednym słowem: polecam! Tylko czemu byliśmy jedynymi osobami w kinie, ja się pytam.
Wśród wielu wyróżnień i nagród "Frankenweenie" otrzymał między innymi nominację do Złotego Globu jako najlepsza animacja.
14 grudnia
Rzecz dzieje się w wiosce u podnóża stacji kosmicznej. W imię zasady, że wszystko, co spada z nieba należy do znalazcy, mieszkańcy zbierają codziennie gruz kosmiczny. Co jednak, kiedy z nieba spada kobieta? "Miłość z księżyca" (Baikonur) to historia o dziwacznej dosyć miłości w równie dziwacznych warunkach i okolicznościach. Mnie zainteresowała i ciekawa jestem, co też z tego wszystkiego wyniknie.
Film zdobył jakieś nagrody, lub co najmniej nominacje, ale w tej chwili nie umiem znaleźć jakie :).
Mocny film o policjantach walczących z przestępczością w mieście, które rządzi się własnymi prawami - Los Angeles. "Bogowie ulicy" (End of Watch) już teraz zdobyli rzeszę wiernych fanów, zachwyca się tym filmem wielu moich znajomych i już teraz mnie korci, żeby go zobaczyć i przekonać się, czy rzeczywiście jest taki dobry.
Obraz zdobył dwie nominacje do nagrody Independent Spirit: za rolę drugoplanową dla Michaela Peny i najlepsze zdjęcia.
26 grudnia
Normalnie pewnie nie zwróciłabym na tę komedię uwagi, gdyby nie Colin Firth - aktor, którego bardzo lubię i cenię. Zakładam, że nie zagrałby w czymś doszczętnie durnym, więc być może warto zwrócić na ten film uwagę, chociaż szczerze mówiąc, zwiastun mnie jakoś szczególnie nie zachęca. Tłumaczenie tytułu "Gambit, czyli jak ograć króla" (Gambit) również pozostawia wiele do życzenia. Już na pierwszy rzut oka widać, że chciano na siłę nawiązać do głośnego oscarowego filmu, w którym Firth grał główną rolę, znanego Wam zresztą pewnie bardzo dobrze "Jak zostać królem". No cóż, pożyjemy, zobaczymy.
Nie ocenia się książki po okładce, a filmu po plakacie, ale ten mnie zauroczył, zwiastując iście baśniowy klimat rodem ze świetnej "Amelii". Ja nawet nie muszę wiedzieć, o czym ten film traktuje, i tak się nim zainteresuję. No dobrze, uchylę jednak choć rąbka magicznej tajemnicy. Wirtuoz gry na skrzypcach traci swój ukochany instrument i nie potrafi znaleźć dla niego zastępstwa. Twierdzi, że nie ma sensu dalej żyć, kładzie się do łóżka i postanawia czekać śmierć. Ta jednak nie nadchodzi, przychodzą za to sny i wspomnienia, które zabierają widza w przeszłość i przedstawiają piękną miłosną historię. "Kurczak ze śliwkami" (Poulet aux prunes) prawdopodobnie idealnie wpasuje się w bajkową atmosferę świąt. Chętnie dam mu szansę.
Film otrzymał nominację do Złotego Lwa oraz do Nagrody Publiczności na festiwalu Transatlantyk.
28 grudnia
Czy ja muszę komukolwiek przedstawiać tę produkcję? Nie sądzę. Myślę, że i tak wszyscy wybierzemy się na nią do kina, a marudzenie na jej temat jest po prostu zbyteczne. "Hobbit: Niezwykła podróż" (The Hobbit: An Unexpected Journey), najnowszy film Petera Jacksona będzie hitem, możemy być tego pewni.
P.S. Jak pewnie zauważyliście (a może nie zauważyliście? :)) coraz mnie mniej w blogowym świecie. Staram się tę nieobecność wprawdzie nadrabiać, kiedy mam chwilę odpoczynku, jednak nie zawsze mi to wychodzi. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Obiecuję, że wciąż będę Was odwiedzać, z dużo mniejszą niestety częstotliwością, ale z taką samą jak zawsze przyjemnością. Bezrobotna po prostu ostatnio za dużo pracuje - ot taki paradoks :).
Chciałabym zobaczyć Frankenweenie i Gambita (zdenerwował mnie ten polski tytuł:/). Na Hobbita jestem już umówiona z przyjaciółką i nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńPlanuje zobaczyć "Frankenweenie". Co do reszty to raczej chyba nie będę oglądać, gdyż finansowo nie wyrobię na bilety :-)
OdpowiedzUsuńNajbardziej zaintrygował mnie "Kurczak ze śliwkami" - chyba właśnie ze względu na plakat ;) Reszta pozycji, choć nie wątpię, że są interesujące, jakoś mnie nie pociągają...
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem... Niestety, nie zawsze da się pogodzić świat realny z blogowym, tak więc wszystko da się zrozumieć i wybaczyć :)
"Frankeweenie" na pewno obejrzę, podobnie jak "Hobbita". "Kurczak ze śliwkami" brzmi ciekawie, także nie wykluczam seansu :) Pozdrawiam i życzę chwili wytchnienia!
OdpowiedzUsuńHobbit - muszę zobaczyć!!
OdpowiedzUsuńNa "Hobbita" czekam z niecierpliwością! Na "Frankeweenie" chcę iść razem z siostrą, tylko ja wolę napisy a ona dubbing więc mamy konflikt interesów :)
OdpowiedzUsuńJak nie zauwazylismy, jak zauwazylismy:)
OdpowiedzUsuń"Hobbita" chetnie zobacze, szczegolnie, ze ogladane przeze mnie na jednym z programow filmowych migawki z krecenia filmu bardzo zachecaly. Piekny, magiczny swiat, ktory potrafi do mnie przemowic ze srebrnego ekranu, a nie chce z kart ksiazki:)
w planie mam tylko Hobbita :) inne mnie nie przywołują :)
OdpowiedzUsuńz pracą i czasem niestety nie jesteś osamotniona :(
"Frankenweenie'a" i "Hobbita" na pewno obejrze, bo zapewne warto :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
"Gambit, czyli jak ograć króla" to film, o którym pierwszy raz słyszę, ale również cenię sobie aktora, więc chętnie obejrzę. :) "Hobbit" najpierw książka, potem film! Inaczej nie i tyle. XD
OdpowiedzUsuńJa również nie cierpię tych okularów :/ Mam nadzieję, że uda mi się w 2013 wybrać do kina choćby na Hobbita ;)
OdpowiedzUsuńOch, "Kurczak ze śliwkami" brzmi cudownie! Dziękuję Ci za ten przegląd, jak zwykle zainspirowałaś mnie do poszukiwań filmowych. Czasami traktuję obraz ruchomy po macoszemu, muszę oderwać od piersi książki :)
OdpowiedzUsuńPolecam "Bogowie ulicy" świetne kino (jeśli ktoś jest ciekaw zrecenzowałam u siebie), a jeśli chodzi o Hobbita zastanawiam się, na którą wersję się wybrać. Nie dość, że do wyboru 2D czy 3D oraz dubbing czy napisy (ja wybiorę napisy 3D) to będzie można zobaczyć film w wersji 48 klatek lub normalnej.
OdpowiedzUsuńAhhh. Plakat "Kurczaka ze śliwkami" jest przecudowny. Zarówno on jak i tytuł filmu przyciągają uwagę :)
OdpowiedzUsuńNa pewno obejrzę :D
Mam ogromną ochotę wybrać się na "Frankenweenie", ale seanse tylko w 3D skutecznie studzą mój zapał. Interesują mnie również "Bogowie ulicy" i "Hobbit".
OdpowiedzUsuńHobbit , długo wyczekiwany u mnie oczywiście na miejscu pierwszym , Bogowie ulicy na miejscu drugim przede wszystkim ze względu na Jake Gyllenhaala którego bardzo lubię. A Gambit jest jakiś podejrzany nie wiem czy nawet Colin Firth go uratuje:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Widziałam zwiastun "Kurczaka ze śliwkami". Film wydał mi się... dziwny, ale intrygujący. Chętnie go obejrzę:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście paradoks ;) Bardzo chciałabym zobaczyć "Bogów ulicy"! I mam nadzieję, że uda mi się to już niedługo ;)
OdpowiedzUsuńNa Hobbita ślinię się już od pół roku:D a i tak zapowiada się na to, że oboje z moim lubym będziemy chorzy w tym czasie, więc nie wiem, czy będzie nam dane pojechać do kina. Pół sali zarazimy najwyżej... :)
OdpowiedzUsuń"Miłość z księżyca może" być fajne:D
OdpowiedzUsuń"Hobbit" już jest w planach, natomiast chciałabym jeszcze zobaczyć "Frankenweenie" :)
OdpowiedzUsuńRzadko oglądam filmy. Wybieram tylko ulubionych reżyserów. :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem kiedy ja znajdę czas n obejrzenie tych filmów. Doba ma za mało godzin.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dzięki za takie posty na Twoim blogu! :) Już wiem na co wybiorę się do kina:) Bogowie ulicy i Hobbit są moimi faworytami tym razem:)
OdpowiedzUsuń