Tytuł: Krabat
Autor: Otfried Preussler
Wyd.: Bona
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 236
Ciekawa jestem, czy znacie nazwisko autora tej książki, czy obiło wam się o uszy, i czy budzi jakieś skojarzenia. Ja przez dłuższy czas żyłam w nieświadomości na temat istnienia Otfrieda Preusslera - niezwykle poczytnego i docenianego, obdarowanego wieloma znaczącymi nagrodami niemieckiego pisarza literatury dziecięcej i młodzieżowej. Powodem tego jest zapewne fakt, że rzadko po ten gatunek książek sięgam. Jak już jednak kiedyś wspominałam, zima to pora, która w moim odczuciu sprzyja zagłębianiu się w pozycje oderwane od realnego świata. Mam wtedy ochotę na magię, na kroplę baśniowej fantastyki, która wydobędzie ze mnie to dziecko, czekające z utęsknieniem na pierwszą gwiazdkę i prezenty pod choinką.
Zostańmy jeszcze na chwilę przy zimowej aurze, poczujmy piekące od mrozu policzki, szron na opadających luźno włosach, włóżmy ręce głębiej w otchłanie kieszeni puchowego płaszcza i spójrzmy w niebo zasypujące nas białym, opadającym lekko na ziemię puchem. Właśnie w takiej atmosferze pisarz rozpoczyna swą opowieść. Nie stójmy jednak dłużej na mrozie, schowajmy się w ciepłych zakamarkach własnego domu, chwyćmy w dłonie kubek gorącej herbaty i wyjrzyjmy przez okno. Ta historia snuje się tuż za nim. Dajmy jej żyć własnym życiem.
Jest to okres tuż po Nowym Roku. Mrużymy oczy i w oddali widzimy zarys Trzech Króli. Korony na głowach, twarze czerwone od mrozu i wesoła świąteczna piosenka prowadzą ich przez zaspy, torują drogę do kolejnych wsi. Przyglądamy się im uważniej. Przecież to nie żadni królowie, to chłopcy, młodzi włóczykije, chodzący od domu do domu, zbierając prowiant i miłe słowa gospodarzy. Oto czternastoletni Krabat i dwóch jego kolegów tułają się w nadziei, że choć trochę napełnią pusty głodem żołądek, a może nawet znajdzie się dla nich schronienie w jednej z pobliskich stodół. Dni mijają niespiesznie, wiedzie im się całkiem dobrze i tylko sny napełniają Krabata wątpliwościami. Niemal każda noc, zwieńczona zamknięciem ociężałych powiek, kończy się tak samo. Chłopiec widzi jedenaście kruków, siedzących na żerdzi, dwunaste miejsce jest wolne. W oddali, z kłębów podświadomości wydobywa się nagle głos, potężny i władczy, który nakazuje młodemu "królowi" wybrać się w podróż w nieznane zakątki Czarnej Chełmży, zapraszając go tym samym do tamtejszego młyna. Młodzieniec przyjmuje senną propozycję i tak rozpoczyna się jego dziwna i niebezpieczna przygoda.
Niewątpliwie jest to książka dla młodzieży. Autor spisał ją prostym językiem, dodał do niej wartości, takie jak przyjaźń, miłość, dorzucił tu także zdradę i zemstę. Całości klimatu dodają przepiękne ilustracje Katarzyny Bajerowicz i specjalistyczne słownictwo rodem ze starych łużyckich młynów. Czarna magia przemyca do powieści element grozy, nie będziemy jednak chować głowy pod poduszkę ze strachu. Preussler wprowadza nas w świat baśni i zamyka za nami drzwi na klucz. Wydostaniemy się dopiero, kiedy przeczytamy ostatnie słowo. Tu jednak pojawia się pewien zarzut w stronę autora - zakończenie. Przewracamy kartki, zdążamy stopniowo do finału powieści, lecz okazuje się, że ta najważniejsza jej część, na którą czekamy, i po której spodziewamy się wiele, to jedynie dwie strony. Rach ciach i koniec, jakby pisarz dokądś się nagle zaczął spieszyć i, rzuciwszy tylko kilka słów na pożegnanie, w biegu pomachał do nas ręką. Doprawdy nie wiem, cóż takiego ten zabieg miał na celu i, zamknąwszy ostatnią kartę powieści, byłam nieco zawiedziona. Nie zmąciło to jednak ogólnego wrażenia z przeczytania tej pozycji. Czyta się ją mimo wszystko bardzo przyjemnie i także dorosły czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie. Zapraszam was więc tej zimy do Czarnej Chełmży. Nauczcie się z Krabatem kilku magicznych sztuczek, a może razem uda wam się pokonać wroga.
*Słowa Otfrieda Preusslera przetłumaczone z pomocą mojej nieudolnej znajomości języka niemieckiego.
5/6
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Trójka e-pik.
Lubię takie młodzieżowe książki w których i dorosły coś znajdzie dla siebie.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej osobie, ale czuję się skutecznie zachęcona. Być może znajdę tę pozycję w dostępnych mi źródłach i sama zatopię się w świecie baśni. Zwłaszcza, że za oknem sypie i sypie ten biały puch ;)
OdpowiedzUsuńNie znam autora, nigdy o nim nie słyszałam. Jakoś mnie jednak do tej książki nie ciągnie, może dlatego, że nie przepadam za literaturą dziecięcą.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta pozycja mogłaby mi się spodobać. Tym bardziej, jeżeli jest w niej coś z baśni i nie jest ciężko napisana. Choć trochę nie podoba mi się, to że tak narzekasz na to zakończenie książki. Ja strasznie nie lubię jak coś jest nie dokończone, lub jeżeli ktoś się nie przyłożył do tego co najważniejsze..
OdpowiedzUsuńNie znam autora.. a szkoda. Zdradź mi jak to robisz, że mam ochotę przeczytać każdą książkę, którą zrecenzujesz? :D
OdpowiedzUsuńMatko jakie ilustracje, przecież ja już przepadłam! I świetna recenzja do tego, oczywiście:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA znasz Moersa? Też niemiecki autor, pisze książki młodzieżowe i ilustracje są w nich bardzo podobne. "Miasto śniących książek" jest rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że znam. To właśnie "Miasto śniących książek" było moją lekturą przedświąteczną o tej porze zeszłego roku :)
UsuńNiet, mnie się o uszy nie obiło. Raczej nie dla mnie, ale będę miała na uwadze przy okazji polowania na prezenty :) Tytuł przyda się na pewno ;)
OdpowiedzUsuńNie znam autora i pewnie ciężko będzie mi zapamiętać nazwisko. =)
OdpowiedzUsuńIlustracje fantastyczne. I podobnie jak Beatriz polecam Moersa. :)
Masz rację, do tej pory nie słyszałam o tym autorze... Ale rysunki z tej książki są niesamowite! Byłabym mocno zdziwiona, gdyby okazało się, że ta pozycja przeznaczona jest dla dzieci, ale skoro jej adresatem ma być młodzież, to i ja z wielką ochotą po nią sięgnę. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć ją na święta, ponieważ mam tak samo, jak Ty: takie historie najlepiej czyta się w choinkowej atmosferze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jaka piękna okładka! Muszę przeczytać!!! :)
OdpowiedzUsuńLektura tej ksiazki moze byc ciekawym doswiadczeniem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nigdy wcześniej nazwisko tego autora nie obiło mi się o uszy, ale myślę, że w niedługim czasie się to zmieni, gdyż przyznam, że zaciekawiła mnie ta książka, więc rozejrzę się za nią w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńJa tytuł znam, bo widziałam kawałek filmu na podstawie tej książki, ale nie miałam jeszcze przyjemności sięgnąć ani po jedno, ani po drugie. W każdym bądź razie tytuł od dawna znajduje się na liście "do przeczytania/zrobia/obejrzenia" :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tym autorze:)
OdpowiedzUsuńJuż czeka na mojej półce :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja, kazda dobra ksiąka fantasy to niesamowita przygoda!
OdpowiedzUsuńOglądałam film, a po książkę mam zamiar sięgnąc w okolicach świat :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jakoś młodzieżowe książki ostatnio do mnie nie przemawiają w ogóle
OdpowiedzUsuńNa tę książkę zwróciłam uwagę już podczas zapowiedzi, dlatego liczę, że kiedyś będę miała możliwość ją przeczytać i trochę pomarudzić na to błyskawiczne zakończenie ;)
OdpowiedzUsuńJest wiele młodzieżowych książek, które dostarczyły mi naprawdę wyjątkowych przeżyć ;) a ilustracje przepiękne!
OdpowiedzUsuńCudowne ilustracje. Samą książkę też opisałaś tak, że na pewno utkwi mi w pamięci i będzie o sobie przypominać, aż po nią nie sięgnę:)
OdpowiedzUsuńOj widzę, że nazbierało mi się u ciebie sporo zaległości. Mam nadzieję, że w święta znajdę czas, aby je nadrobić:)