wtorek, 3 lipca 2012

Jeśli moc jakaś raz nam w darze, jak inni widzą nas pokaże...*




Tytuł: Stokrotki w śniegu
Autor: Richard Paul Evans
Wyd.: Znak
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 304









Rozpoczynając czytanie tej książki od wpisu zatytułowanego „Drogi czytelniku” zastanowiłam się przez chwilę czy nie przełożyć tej lektury na grudzień, porę znacznie bardziej świąteczną, śnieżną i adekwatną. Autor zaznaczył bez pardonu, że książka nawiązuje tematyką do osławionej „Opowieści wigilijnej”, życzył nawet na koniec tegoż wpisu „Wesołych Świąt”. Odłożyłam ją na moment, zdając sobie sprawę z tego, iż z technicznego punktu widzenia mogę sięgnąć po jedną z wielu innych książek czekających na swoją kolej, a tej nie zaczęłam przecież jeszcze czytać. Chwila ta jednak nie trwała długo. Byłam zbyt ciekawa nowego autora na mojej półce, między innymi z powodu licznych porównań jego literatury do dokonań Erica-Emmanuela Schmitta, którego lubię.

Ledwo otworzyłam pierwszą stronę, a już kończyłam całą książkę. Czyta się ją błyskawicznie. Wydanie jest wręcz kieszonkowe, a litery, odstępy między linijkami i akapity względnie duże. Ot opowiastka na jeden wolny od wszelkich zaprzątających nam głowę spraw dzień, i słowa „opowiastka” użyłam tu z premedytacją. Historia jest bowiem bardzo prosta, wręcz banalna, niejednokrotnie już w literaturze poruszana. James Kier, zamożny biznesmen, człowiek do najmilszych i przepełnionych empatią nie należący, znajduje swój nekrolog w codziennej prasie. Nie jest to jednak opowieść fantastyczna, w której pan Kier wraca do świata żywych po własnej śmierci, aby odkupić winy. Kier żyje i ma się dobrze. Zaszła pomyłka, którą wszelkie media podłapały i rozpowszechniły. W dobie Internetu i możliwości anonimowego komentowania przeróżnych spraw, James Kier dowiaduje się, co tak naprawdę sądziły o nim osoby mniej lub bardziej znajome. Wiedza ta powoli zaczyna go przerażać, paraliżować i przepełniać wstydem. Wzorem Ebenezera Scrooge’a z „Opowieści wigilijnej” postanawia zmienić siebie, swe dotychczasowe życie i nastawienie do świata. Naturalnie na lepsze.

Czy mu się to udaje i z jakim skutkiem… cóż, jeżeli lubicie od czasu do czasu przeczytać jakąś prostą, ciepłą, ładnie napisaną historię, powielającą schematy i nic raczej nowego nie wnoszącą, to polecam „Stokrotki w śniegu” – nie zawiodą Was. Czyta się je przyjemnie, szybko i, co należy dodać, zdecydowanie namawiam do lektury w okresie okołobożonarodzeniowym. Żałuję, że sama jednak nie poczekałam, może byłabym łaskawsza.

4/6

*Richard Paul Evans, „Stokrotki w śniegu”, Wydawnictwo Znak 2010, s.304

6 komentarzy:

  1. Mam w planach. Moim pierwszym spotkaniem było "Szukając Noel". Jak zaczęłam o 6 rano, tak o 8 skończyłam. Historia wciągnęła niesamowicie, choć wiele podobnych już czytałam. ;)
    Po tą, którą opisałaś, sięgnę z przyjemnością. Mam zamiar mieć ją na półce i właśnie w takim wydaniu, w jakim jest okładka zamieszczona przez Ciebie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam to wydanie, podoba mi się dużo bardziej niż jego alternatywa. No i tak jak pisałam wcześniej, "Stokrotki..." spraw sobie na Mikołaja i zacznij czytać, kiedy już spadnie śnieg :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki Evansa. Czytałam już "Obiecaj mi" i "Stokrotki w śniegu" też i mam podobną opinię co do niej:) Mam tylko inne wydanie, z taką fioletową okładką.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabieram się za powieści tego autora od kilku miesięcy, ponieważ cieszą się niesamowitą popularnością. Szczególnie przypadły mi recenzje właśnie "Stokrotek w śniegu". Wspaniałą okazją są spotkania autorskie tego pisarza, który właśnie zawitał do naszego kraju :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiedziałam, że R.P. Evans jest w Polsce. Dzięki za informację :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słysząc tyle pochlebnych słów o samym autorze dookoła nie sposób ominąć jakiś tytuł. Książka jest już na mojej liście 'Chcę' i wierzę, że niedługo ją dostanę. Świetna recenzja, zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...