Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu
pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą
poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz
dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany
tydzień.
Dołączam więc do akcji i ja!
Temat na ten tydzień to... Ulubione symbole dzieciństwa
Pałeczka
"Mamoooooooooooooooo, rzuć mi na pałeczkęęęę!"
- nie wiem jak u Was, ale u mnie na osiedlu wrzeszczące pod balkonami
dzieci krzyczały właśnie coś takiego. Lody te kosztowały grosze, były
niczym innym, jak zamrożoną wodą ze słodkim posmakiem, ale podbiły nasze
dziecięce podniebienia jak mało co. Trudno było sobie bez nich
wyobrazić wakacyjne szaleństwa.
Gra komputerowa Alladyn
Cóż
to były za emocje, kiedy po raz pierwszy odpaliłam tę grę na swoim nowo
nabytym komputerze. Każdorazowe przechodzenie do następnego poziomu
było prawdziwym przeżyciem, a kolejna plansza stanowiła nieznany ląd
czekający na odkrycie. Wspominam ten czas jako pełen niezwykle
ekscytujących przeżyć. Niestety do końca gry nigdy nie doszłam.
Kinder Niespodzianka
Oto jajko, o które dosłownie błagałam. Wyobraźcie sobie wakacje w Ustroniu. Moja ciocia wraz ze mną i moją kuzynką udaje się na zakupy. Wiadomo jak to jest wejść do sklepu z dziećmi, które z szybkością błyskawicy orientują się w asortymencie i od razu potrafią wskazać palcem, czego im do szczęścia brakuje. A więc nam brakowało właśnie takiego jajka, a konkretniej, ukrytej w nim niespodzianki. Prawdopodobnie nie poświęcając zbyt wiele czasu na zastanowienie się, nagle na samym środku sklepu klęknęłyśmy przed ciocią i błagalnym tonem, układając ręce jak do modlitwy, poprosiłyśmy o kinder niespodziankę. Wyobraźcie sobie jej minę...
Ulotki
Swego czasu miałam chyba dosyć oryginalne hobby - zbierałam ulotki. Każde wyjście do apteki lub sklepu kosmetycznego było dla mnie wyprawą po nowe zdobycze. Miałam ich naprawdę sporo, lubiłam je przeglądać, układać tematycznie i robić z nich wystawy. I może to jeszcze nie byłoby aż tak dziwne, gdyby nie jeden mały fakt. Czasem brałam koleżankę, plik ulotek i w ramach wymyślonej przeze mnie akcji promocyjnej za każdą ulotkę zbierałam od przechodniów pieniądze, które wydawałam na żelki... Nie to, żeby rodzice nie chcieli nam ich sponsorować, to po prostu była fajna zabawa.
Hanna-Barbera
Stały sobie te kasety video na meblościance u rodziców w pokoju tuż przy telewizorze i, takie niepozornie wyglądające, były jedną z moich lepszych dziecięcych rozrywek. Mogłam je oglądać w nieskończoność, chociaż znałam każdą z nich na pamięć. Uwielbiałam powracać do przygód rodziny Flinstonów, Jetsonów i innych bohaterów bajek Hanna-Barbera i mogłam je oglądać po raz enty, a fascynowały mnie równie mocno jak za pierwszym.
To mógł być rok 1989. Wraz z rodzicami byłam wtedy na wakacjach w Bułgarii. Pewnego popołudnia dostałam do zabawy bułgarski grosik, czyli małą stotinkę. Nie minęło nawet 10 minut, gdy zaczęłam nagle płakać, że swoją nową zabawkę zgubiłam. Wszyscy dorośli rzucili się czym prędzej na ziemię, żeby ową zgubę znaleźć i dać kres mojej rozpaczy. Minęło jednak kilka dłuższych chwil, a moneta przepadła jak kamień w wodę. Rodzice więc, przedzierając się przez hektolitry moich łez, pytają w końcu, gdzie dokładnie zgubiłam swój pieniążek. I w tym momencie, jakby czekając na to pytanie, mówię "tiu" wskazując palcem swój nos... Na szczęście niewielka ingerencja pęsety pomogła i niezwykle uradowana swoją stotinkę odzyskałam.
Kolejka elektryczna
Kolejka elektryczna to niewątpliwie jedna z moich ulubionych i najlepiej wspominanych zabawek z dzieciństwa. Przez to, że przy rozłożeniu całej konstrukcji było sporo roboty, nie bawiłam się nią zbyt często, więc i nie było miejsca na przesyt. Pamiętam taką sytuację, gdy rodzice pozwolili mi wziąć ją do przedszkola, żebym pod okiem wychowawców mogła pobawić się tym cackiem z innymi dziećmi. Pamiętam też jak się to skończyło. Kolejkę przejęli chłopcy i tyle ją tego dnia widziałam.
Lambada
Chyba mało kto kojarzy zespół Kaoma, a to właśnie on stoi za wakacyjnym przebojem wszechczasów, jakim niewątpliwie jest "Lambada". Pamiętam te dziecięce dyskoteki, na których każda dziewczynka dumnie prezentowała swoją "lambadówkę", czyli krótką rozkloszowaną spódniczkę wirującą w tańcu. Wciąż jeszcze przed oczyma mam teledysk, który oglądałam wtedy prawdopodobnie z milion razy, bo puszczali go dosłownie wszędzie. Do teraz lubię czasem wrócić do tej piosenki. Jest wprost idealna w ten wakacyjny czas.
Pierwszy pamiętnik
"Kochany pamiętniku, byłam dzisiaj na angielskim. Było bardzo fajnie. Śpiewaliśmy piosenki. Potem wróciłam do domu i zjadłam na kolację kanapki z pasztetem i z pomidorem (...)". Czy potrzebny jest tu jakikolwiek komentarz?
PS. Na zdjęciu mój autentyczny pamiętnik sprzed lat. Różowe perfumowane strony wciąż pachną.
Varius Manx
To
musiała być druga klasa podstawówki. Mniej więcej w tym czasie wyszły
pierwsze albumy Varius Manx: "Emu" i "Elf" i ja, jako taki nie za duży
bajtel nie mogłam się od nich oderwać. Słuchałam, wyciągałam okładkę z
kasety (tak, wtedy jeszcze były kasety) i dochodziło do niezbyt udanych
prób śpiewania. "Zamigotał świat", "Pocałuj noc" i wiele innych - wciąż
je lubię i wracam do nich z sentymentem. Varius Manx, według mnie,
przeżyło swe lata świetności właśnie z Anitą Lipnicką.
Zdjęcia zaczerpnięte ze stron: pałeczka: www.ambi.pl, Alladyn: www.games4win.com, Kinder Niespodzianka: www.e-piotripaweł.pl, ulotki: www.xkeylimex.blogspot.com, Hanna-Barbera: www.allegro.pl, stotinka: www.en.numista.com, kolejka: www.zabawki.torun.pl, lambada: www.last.fm, Varius Manx: www.merlin.pl
Zaciekawiły mnie te pałeczki :) Zupełnie ich nie znam. U mnie pod oknem czy balkonem zazwyczaj darło się tak: "maaaaamaaaa, mogę zostać jeszcze trochę? Kasia i Gosia nie idą jeszcze do domu:. Ech, fajnie było... :)
OdpowiedzUsuńZ tego, co widzę można je jeszcze kupić, więc nic straconego :)
UsuńJajko Niespodzianka? O rany, to były czasy! Moja mama w latach 90tych pracowała w hurcie spożywczym, była wykwalifikowanym ekspertem od... Kinder Niespodzianki! :) Brała całe palety z "jajami" i ważyła je, te ciut cięższe zawierały poszukiwane przez dzieci figurki ;) Swój zwyczaj praktykowała również w każdym sklepie spożywczym, ku zdumieniu ekspedientek. Do dziś zachowałam pudełko pełne tych zdobyczy. Co ciekawe, nigdy nie udało mi się zebrać całej kolekcji 10 figurek, wszystkich miałam po 9.
OdpowiedzUsuńHeh również zbierałam ulotki. Osiedlową szajką chodziliśmy od sklepu do sklepu i szczerbato się uśmiechając, pytaliśmy "Czy są ulotki"? Ehh jak to kiedyś niewiele człowiekowi trzeba było do szczęścia ;)
Oj, przydałby mi się wtedy taki ekspert w zbieraniu hipopotamów i krokodyli :)
UsuńTeż zbierałam ulotki, ale po kilku dniach lądowały w koszu na śmieci przez mamę. Kinder niespodzianki, mniam! A pałeczki jem do teraz ;)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że te ulotki to był mój autorski pomysł ;)
UsuńPamiętam te wyprawy do sklepów i pytania o ulotki :) Potem segregowanie, radość, wdychanie zapachów proszków, którymi przesiąknięte były niektóre "cudeńka" ze sklepów z chemią :) To były czasy!
UsuńHaha nieźle z tymi ulotkami. ;D Ja pamiętam, że brałam słoik wsadzałam kwiatki zalewałam wodą i sprzedawałam sąsiadom jako perfumy. ;))
OdpowiedzUsuńKinder niespodzianki kocham zaś do dziś. ;))
No tak, każdy sposób zarobku jest dobry jak ma się te kilka lat :)
OdpowiedzUsuńLambada i Kinder Niespodzianka.... Ach te wspomnienia:)))
OdpowiedzUsuńKinder Niespodzianka i pamiętniki [ew. złote myśli] to było coś. U mnie zamiast ulotek, zbierałam kiedyś wizytówki, metki i kapsle od piwa [ale to tylko trochę!]. Fajnie było!
OdpowiedzUsuńOoo, pamiętam, jak na zmianę ze starszym bratem graliśmy w Alladyna, chętnie bym to powtórzyła ;) Ech, fajnie tak powspominać stare, dobre czasy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hhahah, ileż świetnych opowieści, ubawiłam się i przeniosłam w czasie :)
OdpowiedzUsuńLambada to moje jedyne skojarzenie z babcią. Podobno co chwila nawoływała, żebym ją tańczyła, bo - według rodzinnych legend - byłam w tym mistrzynią :))
Myślałam, że nikt nie pamięta o Alladynie ;) To jedna z moich ulubionych gier z czasów dzieciństwa... Gdyby tylko była taka możliwość - zagrałabym ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam te emocje - doszłam do końca ;D
No to podziwiam, bo wbrew pozorom nie była to łatwa gra dla dzieci, trochę się trzeba było pomęczyć :)
UsuńW końcu trafiłam tu do Ciebie:) Aż mi wstyd, że tak długo to trwało:D
OdpowiedzUsuńTeż namiętnie zbierałam ulotki, zresztą nie tylko był okres karteczek, paragonów, pocztówek i Bóg wie czego jeszcze:D
Kinder niespodzianki i pałeczki też pamiętam choć tych drugich nigdy nie jadłam, za to moje rodzeństw zjadło tego tonę:)
Pozdrawiam!:)
P.S przypomniało mi się jeszcze, że żeby otworzyć pałeczkę trzeba się było nieźle namęczyć. Zanim się wygryzło dziurę to już cała była roztopiona.
OdpowiedzUsuńA my z czasem doszliśmy do takiej wprawy, że już jedno wygryzienie załatwiało sprawę :)
UsuńFaktycznie, przypomniały mi się te pałeczki z dzieciństwa, były jeszcze oranżadki w proszku, gumy Shock (zresztą są do tej pory) i chipsy z żetonami Tazo z Gwiezdnych Wojen ;) Co do ulotek to też zbierałam razem z koleżanką, najbardziej lubiłyśmy te z aptek i formularze z banków czy z poczty, potem była zabawa w Urząd ;) Dzięki zbieraniu ulotek w wieku 9 lat zdążyłam poznać cały plan mojego miasta. Naprawdę sympatycznie to wspominam. Pozdrawiam i zapraszam do mnie. :)
OdpowiedzUsuńświetna lista, przypomniało mi się od razu moje dzieciństwo :) dodałabym jeszcze karteczki do kolekcjonowania i wymieniania się oraz kartki do segregatorów. Na każdej przerwie wymienialiśmy się z dziećmi z innych klas. To były fajne sposoby na poznawanie nowych kolegów i koleżanek. :)
OdpowiedzUsuń