Tytuł: Trzy małpy
Autor: Stephan Mendel-Enk
Wyd.: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 159
Zabawna książka o Żydach? Rzeczywiście coś w tym jest.
Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z twórczością Stephana Mendela-Enka. Nie jest to zresztą dziwne, bo "Trzy małpy" to debiutancka powieść tego szwedzkiego dziennikarza. Wcześniej zasłynął reportażem poruszającym temat męskości zatytułowanym "Z ewidentnym wyczuciem stylu", który sprzedał się w niezwykle szerokim nakładzie i przyniósł autorowi popularność.
Od pierwszych stron powieści czuć, że Mendel-Enk zwinnie włada piórem. Prowadzi nas przez opisywaną przez siebie historię trochę na wyrywki, częstuje dosadnym humorem, ironią i lekką kpiną. Narratorem powieści jest około 13-letni chłopiec, który z punktu widzenia nastolatka zjadliwie i szczerze opisuje losy swej żydowskiej rodziny. Jacob przystępuje do bar micwy i tym samym wchodzi w dorosłość, czyta swój pierwszy fragment Tory i otrzymuje mniej lub bardziej religijne podarunki. Nie mija jednak wiele czasu, a jego świat zaczyna się sypać. Rodzice się rozchodzą, mama przyprowadza do domu nowego mężczyznę, a dziadkowie pałają do siebie coraz to większą niechęcią, aż w końcu przestają ze sobą rozmawiać. W tle tych familijnych rozterek przewija się pierwsze powstanie w Izraelu i rozpad gminy żydowskiej w Goteborgu. I choć dramat młodego chłopaka wcale się nie kończy, opowiada o nim z podszytym smutkiem i rezygnacją humorem, trochę jakby stał obok wydarzeń i był ich biernym obserwatorem.
Na powieść składają się lekko pourywane i poszarpane wspomnienia Jacoba, nie zawsze ściśle ze sobą związane, z lawiną dygresji odnoszących się do różnych faz z jego życia. Nie czytałam tej książki z zapartym tchem. Były to dla mnie krótkie opowieści, które ostatecznie zmierzały do jednego celu, a nie zwarta powieść płynąca ustalonym torem. Mimo wszystko tę krótką historię czytało się całkiem przyjemnie, a zabawne fragmenty sprawiały, że czasem na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Trochę mnie jednak męczyły końcowe przypisy, a tych było sporo, bo autor wplótł w swą opowieść wiele słów z języka hebrajskiego. Wolę kiedy znajdują się na końcu każdej strony, to znacznie ułatwia czytanie.
Reasumując:
4/6
*s.64
Brzmi ciekawie. Zapamiętam tytuł na przyszłość. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko, co mniej lub bardziej związane jest z tematyką żydowską. Z przyjemnością przeczytam tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńLubię książki-wspomnienia prowadzone wyrywkowo. Lubię także, kiedy autor doda do tego ironię.
OdpowiedzUsuńWniosek? Zapamiętam i jak się uda, to przeczytam ;)
Ale z tymi przypisami to kiepsko. Kiedy mam przypisy na końcu, to zazwyczaj kończy się tak, że ich w ogóle nie czytam ;)
A potem cierpię, bo coś źle zrozumiem.
Dokładnie tak było ze mną. Większości mogłam się domyśleć, bo wynikały z kontekstu. Dopiero kiedy zupełnie czegoś nie rozumiałam, sięgałam do przypisów.
UsuńCiekawa tematyka książki, z chęcią zapoznam się z tym debiutem literackim.
OdpowiedzUsuńFantastyczna okładka! Jakimś cudem bardzo przypadła mi do gustu :) Treść już trochę mniej, jakoś nie interesują mnie pozycje traktujące o Żydach, ale po tę książkę mogę sięgnąć, bo czemu nie? Zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mi też bardzo podoba się okładka:) Chętnie sięgnę, tematyka zdecydowanie dla mnie, chociaż nie wiem, czy nie przejadł mi się oszczędny styl Skandynawów;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Skoro ,,Trzy małpy'' zawierają w sobie zabawne momenty, to ja chętnie dam szanse tej ksiązce, jak tylko się na nią natknę w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńCiekawy tytuł posta. Książka mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuń