poniedziałek, 16 lipca 2012

Les Amours Imaginaires



Tytuł: Wyśnione miłości (Les Amours Imaginaires)
Reż.: Xavier Dolan
Produkcja: Kanada
Premiera: 2010
Gatunek: Melodramat
Czas trwania: 1 godz. 35 min.




Do obejrzenia „Wyśnionych miłości” Xaviera Dolana pośrednio namówił mnie Filmweb, polecając ten film na swojej stronie. Dodatkową zachętą okazał się zwiastun, który oferował dzieło beztrosko nieamerykańskie, na jakie wtedy miałam ochotę, ale… No cóż, o tyle o ile do ambitnego kina z wlokącą się akcją (albo wręcz z akcją zerową) nic nie mam, tak ten film mnie po prostu momentami nudził.


Rzecz zaczyna się dosyć ciekawie. Para przyjaciół, Francis i Marie, (przy czym warto nadmienić, że Francis to mężczyzna), poznaje pewnego tajemniczego Nicolasa. Jego urok osobisty i wygląd blondwłosego Kupidyna sprawiają, że oboje są nim nad wyraz zauroczeni. Zaczyna się między nimi swoista rywalizacja o jego względy. Każde chce wypaść lepiej od drugiego. Wydaje się, że nawet ich stroje i ogólny wygląd zewnętrzny odgrywają tutaj ważną rolę. Oboje przywiązują dużą wagę do swego ubioru, uczesania, a w przypadku Marie również makijażu. Każde z nich ma swój własny awangardowy styl podkreślający ich odrębność, choć nie zawsze odpowiedni do okazji. Przy każdym spotkaniu ze wspólnym obiektem uczuć chcą zrobić jak najlepsze wrażenie i spoglądają na siebie z niechęcią, kiedy jedno wygląda choć trochę lepiej od drugiego. Marie stawia na elegancję kury domowej lat 60-tych, Francis na modną i ekstrawagancką nowoczesność. A w środku tego galimatiasu modowo‑urodowo‑uczuciowego wyglądający na nieświadomego niczego Nicolas, z czasem nazywający nowopoznanych znajomych przyjaciółmi. Tylko, że ja nie widzę pomiędzy nimi zażyłości, nie podobał mi się sposób ukazania tego momentu, kiedy ich trójkę połączyła przyjaźń. Jest w tym filmie sporo scen, w których po prostu siedzą przy jednym stole i się ze sobą nudzą. Nie mówię oczywiście, że przyjaźń nudy nie toleruje, ale film sprawia wrażenie, że, oprócz momentów kiedy bohaterowie śpią ze sobą w jednym łóżku, co stanowić może jakiś dowód zażyłości, przez resztę czasu wymieniają tylko zdawkowe uwagi, patrzą w ścianę bądź telewizor i są po prostu znudzeni, a mi nie pozostaje nic innego jak podzielić ich los. Być może miał to być film bardziej „milczany” niż gadany i to tę sytuację w jakiś sposób tłumaczy, nie jestem jednak pewna czy to dobre usprawiedliwienie w jego konkretnym przypadku. 

Jest to mimo wszystko dzieło bardzo urokliwe i nie wątpię, że znajdzie uznanie u niemałej ilości osób, nie chcę go więc bynajmniej nikomu odradzać. Wspaniała paleta barw tego obrazu przy akompaniamencie francuskojęzycznej muzyki, a także ciekawość czy ktoś w końcu zdobędzie względy Nicolasa sprawiła, że wysiedziałam (a konkretnie wyleżałam) do końca, który w zasadzie też mnie nie zawiódł. 


Film zdecydowanie dla wymagających, ceniących spokojne, nużące i leniwe kino bez krwawej jatki, pędzących samochodów i wartkiej akcji. Może zauroczyć, ale nie musi.

Reasumując 3,5/6

4 komentarze:

  1. Czasem nachodzi mnie ochota na takie leniwe kino, więc może kiedyś obejrzę "Wyśnione miłości". :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie wolę książki. Ale co do filmu, to niestety nie przekonuje mnie do siebie.

    Co do "Przepisu życia" to naprawdę polecam. Sporo w niej o babeczkach. Sama starałam się przy niej nie jeść! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam już jakiś czas temu, zachęcona pozytywnymi opiniami znajomych. I cóż mogę powiedzieć? Podobało mi się, ale nie kupuję tego filmu w całości. Dałabym mu 4/6, na więcej nie zasłużył.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...