Tytuł: Rozkosze Emmy
Autor: Claudia Schreiber
Wyd.: Świat Książki
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 207
Emmo, prawdę rzeknij szczerze:
Czym ja zdurniał z tej miłości?
Czy to raczej miłość sama
Z mej durności się tu bierze?
Heinrich Heine
Książka niemieckiej dziennikarki Claudii Schreiber zainteresowała mnie po zapoznaniu się z jej pozytywną recenzją na Literadarze w portalu Biblionetka. Było to dwa lata temu w roku jej polskiej premiery, lecz dopiero teraz, skuszona niską ceną promocyjnej akcji jednej z internetowych księgarni, zakupiłam swój własny egzemplarz. Nie pamiętałam już oczywiście, o czym książka ta miała traktować. Pierwsze co mnie uderzyło, to jaka myląca okazała się ta okładka z uroczą świnką i "rozkoszny" tytuł powieści.
Emma to niesamowity flejtuch. Poznajemy ją w jej doszczętnie zagraconym domu, w którym zalega pleśń, a pokoje po brzegi wypełnione są stertą różnorakich śmieci. Dziewczyna od 17 roku życia prowadzi własne gospodarstwo rolnicze. Hoduje kury, krowy i świnie i choć każde z tych zwierząt traktuje jak najlepszego przyjaciela, nie ma skrupułów, aby zrobić z nich pyszne mięso, gdy tylko przyjdzie na to pora. Jest silna, umięśniona, w pewnym sensie męska. Ze wszystkim przyszło jej radzić sobie samej. Ciężkie dzieciństwo sprawiło, że wzrosła w niej nieufność do ludzi i otaczającego ją świata. Nigdy nie wyściubiła nosa poza granice swej wsi. Teraz jednak jest na skraju utracenia swego ukochanego gospodarstwa. Potrzebuje pieniędzy.
Maks to pedant pełną parą. Jego największy koszmar senny stanowi plama z czerwonego wina na jasnym dywanie. Jego życie jest poukładane i uporządkowane. Uwielbia muzykę poważną i wykwintną kuchnię. Pracuje jako księgowy w salonie samochodowym swojego przyjaciela. Ma jednak nietypową fobię - boi się tego, że coś może się skończyć. Ma w domu pokaźny regał pełen książek, których nigdy nie tknął. Czyta jedynie te, które wypożycza z biblioteki, a swój własny zbiór trzyma na wypadek, gdyby tę bibliotekę zamknięto. Lecz przychodzi dzień, który zmienia wszystko. Maks dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Jego ostatnim marzeniem jest podróż do Meksyku.
W wyniku dramatycznych zdarzeń losy tych dwojga splatają się. Dwie tak odmienne jednostki spotykają się i jak się okazuje, każde z nich ma to, czego potrzebuje drugie.
Ciężko nazwać tę książkę historią miłosną, choć porusza niewątpliwie ten temat. Powieść nie skupia się jedynie na rodzącym się
uczuciu pomiędzy tą parą. Wracamy do historii dzieciństwa Emmy i czytamy
o tym, jak matczyną miłość znalazła dopiero u wielkiej maciory, która
przygarnęła małą dziewczynkę, jak własne prosię. Bite i szykanowane
dziecko wyrosło na kobietę, która traktuje swoje świnie niczym
niestandardową rodzinę, a gdy musi którąś z nich zabić, stara się to
robić bezstresowo i bezboleśnie. Z drugiej strony mamy Maksa, który z
początku brzydzi się samą Emmą i tym, czym się zajmuje, lecz z czasem
coraz bardziej go to ciekawi i intryguje, a życie na wsi wśród brudu i
kurzu przestaje go przerażać. Nasi bohaterowie są bardzo ludzcy. Mają swoje słabości, którym niejednokrotnie ulegają i choć tak ogromnie do siebie nie pasują, coś ich ku sobie przyciąga. Również nieliczne postaci drugoplanowe zarysowane są z ogromną precyzją, co jest zdecydowanym plusem tej opowieści.
Przez pierwsze sto stron nie wiedziałam, co sądzić o tej książce. Czytało się ją lekko i przyjemnie, ale wydawała się taka, jakich wiele. Dopiero kolejna setka ukazała mi dzieło niebanalne, smutne i zabawne jednocześnie, swoistą tragikomedię o mocnym, choć nie do końca zaskakującym, zakończeniu. Myślę, że to dobra pozycja na te letnie upalne dni. Mogę Wam ją z czystym sumieniem polecić.
4.5/6
*s. 77
A już myślałam, że czytałaś "Folwark zwierzęcy:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, tytuł pasuje równie dobrze :)
UsuńNie podoba mi się to, że bohaterowie są aż tak skrajni. Jakbym już o tym czytała.
OdpowiedzUsuńMasz rację. To akurat jest w tej książce dosyć sztampowe.
UsuńMoże być ciekawa:) Chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńSkoro polecasz to zapisuję sobie ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, zobaczymy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Pomyślę nad nią. Może kiedyś przeczytam... Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy kontrast dwóch osobowości. Okładka książki, jak dla mnie, nie jest zachęcająca ale po twoim opisie chyba się nad tą pozycją zastanowię:)Oczywiście nie oceniam książki po okładce;)
OdpowiedzUsuńOstatnio mój mózg słabo pracuje, więc taka lekka lektura bardzo by mi się przydała. ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam. Po Twojej opinii wydaje się ciekawa.
OdpowiedzUsuńWidziałam tę książkę u mojej siostry, więc nie wątpię, że jak najdzie mnie ochota na tego typu powieść, to z pewnością od niej pożyczę:)
OdpowiedzUsuńJa raczej spasuję tym razem. Dla mnie ta książka jawi się jako zbyt lekka i taka jakich wiele. Wolę te lektury "bardziej ambitne", z przesłaniem. W tej jakoś nie dostrzegam nic wyjątkowego, więc odpuszczę ją sobie. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się szczerze, że okładka bardzo mnie zniechęciła do tej książki, ale na szczęście dzięki twojej recenzji wiem, iż warto dać jej szanse i tak też zrobię kiedy tylko trafi się ku temu okazja.
OdpowiedzUsuńPrzez jakiś czas planowałam przeczytać tę książkę, ale szybko o niej zapomniałam. Dzięki Tobie powróciła mi na nią ochota ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie czytałam o Emmie flejtuchu, ale wydaje się być dobrą lekturą wakacyjną. Muszę wybrać się do biblioteki i poszperać;D
OdpowiedzUsuńCzyli naprawdę nie należy sądzić książki po okładce ;) ja na razie nie mam ochoty na tę historię, ale znam kogoś, komu chyba się spodoba ;)
OdpowiedzUsuń